Recenzje
Gdyby Królowa Śniegu szukała krawca, zgłosiłaby się do Marty Wojciechowskiej…
Marta Wojciechowska „kroi” i „szyje” ze szkła z wielką biegłością. Projektuje i sama wykonuje „kreacje”, które świadczą o jej ogromnej wrażliwości, talencie i pracowitości. Marta kocha przezroczyste szkło. Spękane jak lód, pogniecione jak ubity śnieg. Przejrzyste lub spienione…
W małej miejscowości Żdżary pod Tarnowem, zima jest białobiała. Ostra i piękna. I takie jest szkło Marty Wojciechowskiej. Ale też Wojciechowska kocha kolor. Dynamiczny, mocny, zdecydowany. Jak ona sama. Z wielką biegłością i niepospolitym talentem miesza kolory. Jej patery, misy, talerze i talerzyki zaskakują zestawieniami barw i wzorów. Pomimo powtarzalności kształtów, są absolutnie unikatowe.
Życie na pustkowiu, wśród lasów i pól, wymaga ogromnej odwagi i hartu ducha. Zwłaszcza, gdy w ogromnym domu żyją tylko trzy kobiety: Marta ze swoją matką i kilkuletnią córką. Dom został wybudowany przez Martę. Podobnie jak pracownia, w której spędza nocne godziny, projektując i wykonując swoje szkła.
Życie hand made by Wojciechowska. Szkło hand made by Wojciechowska…
Anita Bialic
Marta Wojciechowska unika rozwiązań oczywistych (czytaj: komercyjnych). Właściwie więcej w niej cech rzeźbiarki niż designera.
Szkło jest poddawane przez Wojciechowską ciągłym próbom. Z jednej strony są to poszukiwania własnych metod technologicznych, z drugiej zaś oryginalnej formy. Obiekty tworzone przez nią to tętniące cichym życiem ślady świata natury; to instrumenty wciągające nas w subtelną grę. Dystans, tak powszechny w świecie szklanej menażerii, tu jest niepożądany. Naczynia są kształtami zastygłej masy, w kontakcie z nimi pojawia się wrażenie ciężaru.
Opracowane przez Wojciechowską szkło pomimo swej kruchej struktury okazuje się wystarczająco trwałe by używać go np. do tworzenia muzyki [dobrym tego przykładem jest koncert – performance wykonany w 1998 roku w Bielsku-Białej]. Charakterystyczne dla niej jest wykorzystywanie połączeń szkła z drewnem lub kamieniem. Te elementarne tworzywa są pozostawione w surowej formie, tak by nie utracić wrażenia prostego piękna. W potężnym pniu tylko z grubsza ociosanej topoli pojawiły się szklane kule; na ich przekładaniu “z dołka w dołek” polega popularna arabska gra Mancala, wykonana przez Wojciechowską w wersji nie mającej (jestem tego pewien) odpowiednika na całym świecie.
Wyobraźnia jest obszarem gry. Na kamiennej płycie szachownicy figury i piony jedynych w swoim rodzaju szachów – ich główki to czasze kieliszków których zawartość powinna być szlachetna i wysokoprocentowa, tak jak inwencja autorki.
Piotr Woźniakiewicz
W małej miejscowości Żdżary pod Tarnowem, w miejscu zaczarowanym, mieszka Marta Wojciechowska. I z tego miejsca wywodzi się piękno jej szkła. Bliskość lasów sprawia, że szkło w jej rękach łączy się z drewnem w sposób harmonijny, łatwy i zadziwiający, bo powstają połączenia niemal organiczne. Materie przenikają się, uzupełniają, dyskutują z sobą.
Do tej opowieści dołączyła też kolejny, naturalny i rustykalny jak drewno materiał – kamień. To zestawienie podkreśla niemal symbolicznie diametralne różnice obu: kruchości i „chwilowość” szkła i „wieczną” trwałość kamienia. Do tego wszystkiego dochodzi bogactwo form, doskonałość warsztatu i pasja, bez której nie ma prawdziwej sztuki.
Krośnieńska wystawa tej pełnej temperamentu i ogromniej wyobraźni artystki po raz kolejny udowadnia, że szkło nie ma ograniczeń w ręku twórcy, który kocha je i rozumie. Szkło prezentowane w klimatycznych wnętrzach zabytkowych Piwnic Przedprożnych tworzy różnorodne, dopełnione byty, wobec których nie sposób przejść obojętnie. Nasza wyobraźnia i doświadczenie podsuwają nam bowiem skojarzenia i wyjaśnienia czasem oczywiste, a czasem wręcz egzotyczne i zdumiewające. Wchodzimy w zaczarowane światy porzucając teraźniejszość i czas. Połączenia szkła z kamieniem czy drewnem , przestrzenne formacje o formach organicznych i geometrycznych, eteryczne chmurki i ciężkie szklane przedmioty – czy można sobie życzyć czegoś więcej?
To sztuka przez duże „S”, ale jednocześnie bliska i przyjazna. Taka, którą chętnie widzielibyśmy obok siebie. Odruchowo znajdujemy dla wybranego przedmiotu miejsce w swoim domu czy biurze i już „czujemy” jej dobry, magnetyczny wpływ na otoczenie. Nie można się więc dziwić, że opuszczamy wystawę niechętnie.
dr Hanna Wajda-Lawera
Kiedy ponad 20 lat temu Marta Wojciechowska rozpoczęła „budowanie” swoich szklanych gier, ani przez chwilę nie pomyślała, że domino, warcaby, szachy czy bierki będą grami online. Że jej gry-obiekty będą oglądane niczym stare skorupy wykopane przypadkiem przy budowie autostrady. Że nikt nie będzie wiedział, jak zagrać w mikado, zręcznościową grę towarzyską podobną do bierek… Ale też w grach Marty Wojciechowskiej bynajmniej nie chodzi o funkcjonalność. Ważna jest forma i jej piękno.
Wojciechowska łączy szkło z drewnem z wielką pewnością siebie. Rustykalne drewno i przejrzyste lub zmatowione szkło nie są odrębnymi, niezależnymi od siebie bytami. Są razem, tworzą harmonijną jedność…
W „szachach alkoholowych” pionkami są białe i czarne kielichy. Po zbiciu pionka przeciwnika należy wypić zawartość kielicha, wypełnionego wysokoprocentowym alkoholem.
Anita Bialic, kurator wystawy
Absolwentka wydziału Ceramiki i Szkła wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych na kierunku projektowanie szkła.
Artystka od wielu lat tworzy głównie w technice fusingu. Mistrzowsko operuje szklaną materią, lekko niczym z papieru buduje swoje szklane rzeźby i instalacje, traktując szkło jako jeden z wielu materiałów rzeźbiarskich.
Wszystkie prace mają wspólny mianownik, stworzone w pracowni zatopionej pośród pól i lasów południowo wschodniej Polski nawiązują swoją prostotą do natury. Ktoś powiedziałby nic prostszego, a jednak w swej doskonałości natura bywa niedościgniona… Niczym baśniowa Królowa Śniegu wyczarowuje ze szkła zaskakujące obiekty, zastygłe w locie ptaki, zmrożony wiatr, krystaliczne lodowe formy, bryły śniegu.
Niepostrzeżenie wkrada się poetycki zimowy pejzaż i myśl, czy to szkło czy lód?
Afirmacja piękna i prostoty wynikająca z obcowania z naturą, najczystszy i najszczerszy zachwyt nad tym co już jest. Krystaliczne szklane rzeźby często zestawione z prostym, surowym drewnem zachwycają, zaskakują kruchością i lekkością, zwłaszcza w centrum nowoczesnego miasta. Sprawdzam, dotykam, nie to nie jest lód, to szkło. ..
Marta nie jest czarodziejką a wybitną artystką, która pokazuje nam drogę do piękna z ogromną wirtuozerią i wielką wyobraźnią naśladuje to, co często omijamy zwyczajnie, niezwykły lód, stłuczona szyba…
Najnowsza wystawa artystki jest kolejną próbą uwrażliwienia nas, że piękno, które już jest i musimy je tylko umieć uchwycić.
Monika Idzikowska
dyr. artystyczny Vivid Gallery
Od czasu dyplomu Marty Wojciechowskiej w Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu miałem kilkukrotnie, acz sporadycznie, okazję oglądać Jej artystyczne dokonania. Za każdym razem była to ogromna przyjemność z dominującym elementem zaskoczenia.
Marta stworzyła swój własny styl i świat „szklanej wyobraźni” pełen ironicznego humoru, zaskakujących skojarzeń i indywidualnych interpretacji. Jej obiekty i instalacje są przesłaniem, które skłania odbiorcę do refleksji nad otaczającą go rzeczywistością. W swoich realizacjach sięga do różnych technik formowania szkła i często łączy szklane elementy ze swoim drugim ulubionym materiałem – drewnem.
Na wystawie „Szklane historie” w tarnowskim BWA dominują instalacje – bo to forma, w której autorka czuje się najlepiej. Multiplikacja użytych elementów podkreśla siłę wyrazu poszczególnych kompozycji, które przez swoją mnogość, wypełniają wnętrze, płożąc się po posadzce, ścianach i przestrzeni ponad widzem. Trzy z nich „ Kałuże”, „Czarne” i „Muchołapka” wydają się tworzyć jednorodny cykl.
„Niepamięć” w swej przewrotności i ze wspominaną nutą ironii, nie pozwoli gościom BWA na długo zapomnieć o tej wystawie i jej autorce.
prof. Kazimierz Pawlak
ASP Wrocław
Marta Wojciechowska była moją studentką i pod moim kierunkiem zrealizowała genialny dyplom w 1997 roku, który swoim poziomem zasługiwał na przyznanie autorce stopnia nie magistra, a doktora sztuki. Zapamiętałam ją jako zbuntowaną, naburmuszoną wojowniczkę z wyrazem twarzy Małej Mi.
To cudowna, wyrazista postać, kobieta twórcza, utalentowana, uparta i konsekwentna. Nigdy nie zapomnę naszych inspirujących rozmów, które owocowały wspaniałymi rozwiązaniami artystycznymi. Obserwując Jej poczynania, bardzo się cieszę, że los nas zetknął na drodze Jej artystycznego rozwoju i że mam w nim swój malutki udział.
prof. Małgorzata Dajewska
ASP Wrocław
Marta zaskakuje twórczym rozmachem, minimalistycznym podejściem do szklanego tworzywa i sposobem myślenia, który zawsze łamał konwencje. Siłą jej sztuki są oryginalne i mocne w wyrazie rezultaty banalnych działań w szklanym materiale.
dr Dagmara Bielecka
ASP Wrocław
Marta Wojciechowska to artystka o niespożytej wyobraźni twórczej. Świetna wystawa, pokłosie działań w ramach stypendium MKNDiS, jest tego doskonałym dowodem. Pięć instalacji składających się na tę wystawę trzeba zobaczyć koniecznie, z pewnością nie zostawią nikogo obojętnym. A to w dzisiejszych czasach rzecz niezwykła.
dr Hanna Wajda-Lawera
Centrum Dziedzictwa Szkła Krosno
Twórczość Marty Wojciechowskiej, obojętnie jakiego tematu w danym momencie dotyka, zawsze jest pełna eleganckiej prostoty. Oparta na stonowanej kolorystyce, wykorzystująca bogactwo niuansów czerni i bieli. Bez zbędnych ozdobników, bez zawikłanej metafory, ale zawsze owiana delikatną mgiełką tajemnicy. Siła sztuki tworzonej przez Artystkę trafia do widza bezpośrednio, dzięki najprostszym środkom wyrazu i mistrzowsko opanowanej technice fusingu.
Aleksandra Skorek
historyk sztuki, koordynatorka Krakowskiej Huty Szkła, Łukasiewicz - Instytut Ceramiki i Materiałów Budowlanych
„Uwielbiam robić coś z niczego…” to słowa Marty Wojciechowskiej, które w moim odczuciu świetnie definiują charakter Jej twórczości. Doceniać rzeczy małe nie każdy z nas potrafi, a Jej się to udaje. Artystyczny komentarz do ulotnych chwil, skojarzeń i obserwacji jest pełen humoru i pogody ducha.
Twórczość Marty Wojciechowskiej dowodzi, że nie istnieją granice Tego, co można wyrazić w szkle.